Łańcuchem nierozwalnym stójcie koło niewiernego.
Blaumanie, Kiermaszu, Jalinicz, do puginałów!
Ilu tych kacerzy, wnieść trumien tyle!
Do broni, wszyscy, do broni! — za mną! Jeśli chcecie żyć i czynić a nie marnieć, — za mną! Jeśli chcecie ujrzeć na oczy, to co mózgiem myślicie, czego pożądacie piersią, — za mną! Z jakiegobądź rodu i narodu jesteście — za mną!
Zaraz trumny te ustawić rzędem — przed każdym z niewiernych jedną!
Opuszczajcie te lochy, fantastyczności, poezye, widzenia! Za mną, gdzie słońce bryłowate w górze a wrogi istotne na ziemi, by z nich wytoczyła się krew, a słońca promienie radowały się, tę farbę pijąc! Czyście ślepi, głusi? Czy nikt z Włochów, Niemców, Francuzów, przy mnie się nie opowie?
Z chóru każdego po kilku przechodzi na stronę buntownika — o biedni!
Trumien więcej, trumien więcej!
Co? marzysz nas zabijać gwoździami w te pudła? czy nie widzisz w moim ręku tych pistoletów? Bronić się będziem do upadłego!