Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/289

Ta strona została przepisana.
Drugi gość.

Zabałamucił się gdzieś lub pisze.

Pierwszy gość.

A Pani blada, niewyspana, słowa do nikogo nie przemówiła.

Trzeci gość.

Chrzest dzisiejszy przypomina mi bale, na który zaprosiwszy gospodarz, zgra się w wilię w karty, a potem gości przyjmuje z grzeczności rozpaczy.

Czwarty gość.

Opuściłem śliczną księżniczkę — przyszedłem — sądziłem, że będzie sute śniadanie, a zamiast tego, jako Pismo mówi, płacz i zgrzytanie zębów.

Ojciec Benjamin.

Jerzy Stanisławie przyjmujesz Olej święty?

Ojciec i matka chrzestna.

Przyjmuję.

Jeden z gości.

Patrzcie, wstała i stąpa jak gdyby we śnie.

Drugi gość.

Roztoczyła ręce przed się, i chwiejąc się idzie ku synowi.

Trzeci gość.

Co mówicie — podajmy jej ramię, bo zemdleje.

Ojciec Benjamin.

Jerzy Stanisławie, wyrzekasz się szatana i pychy jego?

Ojciec i matka chrzestna.

Wyrzekam się.

Jeden z gości.

Cyt — słuchajcie.