ziemi — za to żem ścigał za nią i męczył się dla niej, ażem stał się igrzyskiem szatanów.
Słuchajcie, bracia — słuchajcie.
Dobija ostatnia godzina. — Burza kręci się czarnemi wiry — morze dobywa się na skały i ciągnie ku mnie — niewidoma siła pcha mnie coraz dalej — coraz bliżej — z tyłu tłum ludzi wsiadł mi na barki i prze ku otchłani.
Radujcie się, bracia — radujcie.
Napróżno walczyć — rozkosz otchłani mnie porywa, zawrót w duszy mojej — Boże — wróg Twój zwycięża! —
Pokój wam, bałwany, uciszcie się.
W tej chwili na głowę dziecięcia twego zlewa się woda święta.
Wracaj do domu i nie grzesz więcej.
Wracaj do domu i kochaj dziecię twoje.
Gdzie Pani?
J. W. Pani słaba.
Byłem w jej pokoju — pusty.
Jasny Panie, bo J. W. Pani tu nie ma.