Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/296

Ta strona została przepisana.
Głos z za prawej ściany.

Klękajcie przed królem panem waszym.

Głos z za lewej ściany.

Kometa na niebie już błyska — dzień strasznego sądu się zbliża.

Mąż.

Czy mnie poznajesz, Maryo?

Żona.

Przysięgam ci na wierność do grobu.

Mąż.

Chodź, daj mi ramię, wyjdziemy.

Żona.

Nie mogę się podnieść — dusza — opuściła ciało moje, wstąpiła do głowy.

Mąż.

Pozwól, wyniosę ciebie.

Żona.

Dozwól chwil kilka jeszcze, a stanę się godną ciebie.

Mąż.

Jakto?

Żona.

Modliłam się trzy nocy, i Bóg mnie wysłuchał.

Mąż.

Nie rozumiem cię.

Żona.

Od kiedym cię straciła, zaszła odmiana we mnie. — „Panie Boże“ mówiłam, i biłam się w piersi, i gromnicę przystawiałam do piersi, i pokutowałam, „spuść na mnie ducha poezyi“ i trzeciego dnia z rana stałam się poetą.