Rozjaśnij czoło, bo smucisz mnie na nowo — czegóż ci nie dostaje? wiesz, powiem ci coś jeszcze.
Mów a wszystkiego dopełnię.
Twój syn będzie poetą.
Co?
Na chrzcie ksiądz mu dał pierwsze imię — poeta — a następne znasz, Jerzy Stanisław — jam to sprawiła — błogosławiłam, dodałam przeklęstwo — on będzie poetą. — Ach! jakże cię kocham, Henryku.
Daruj im, Ojcze, bo nie wiedzą co czynią.
Tamten dziwne cierpi obłąkanie — nieprawdaż ?
Najdziwniejsze.
On nie wie co gada, ale ja ci ogłoszę coby było gdyby Bóg oszalał.
Wszystkie światy lecą to na dół, to w górę — człowiek każdy, robak każdy krzyczy „ja Bogiem“ — i co chwila jeden po drugim konają — gasną komety i słońca. — Chrystus nas już nie zbawi — krzyż Swój wziął w ręce obie i rzucił w otchłań. Czy słyszysz jak ten Krzyż, nadzieja milionów, rozbija się o gwiazdy, łamie się, pęka, rozlatuje w kawałki, a co raz niżej i niżej — aż tuman wielki powstał z jego