Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/299

Ta strona została przepisana.

odłamków. — Najświętsza Bogarodzica jedna się jeszcze modli i gwiazdy jej służebnice nie odbiegły jej dotąd — ale i ona pójdzie kędy idzie świat cały.

Mąż.

Maryo, może chcesz widzieć syna?

Żona.

Jam mu skrzydła przypięła, posłała między światy, by się napoił wszystkiem co piękne, i straszne i wzniosłe. —On wróci kiedyś i uraduje ciebie. — Ah!

Mąż.

Źle tobie?

Żona.

W głowie mi ktoś lampę zawiesił, i lampa się kołysze nieznośnie.

Mąż.

Maryo, moja najdroższa, bądźże mi spokojna, jako dawniej byłaś!

Żona.

Kto jest poetą ten nie żyje długo.

Mąż.

Hej! ratunku — pomocy.

Wpadają kobiety i żona doktora.
Żona doktora.

Pigułek — proszków — nie — nic zsiadłego — owszem płynne jakie lekarstwo. — Małgosiu, bież do apteczki. — Pan sam temu przyczyną — mój mąż mnie wyłaje.

Żona.

Żegnam cię, Henryku.

Żona doktora.

To J. W. Hrabia sam w osobie swojej.