Zgadzam się z Panem Dobrodziejem.
Najświętsza Panno Częstochowska, weź mi oczy i daj jemu.
Matko moja, proszę cię, — matko moja, naślij mi teraz obrazów i myśli, bym żył wewnątrz, bym stworzył drugi świat w sobie, równy temu jaki postradałem.
Co myślisz, bracie, to wymaga rady familijnej.
Czekaj — cicho!
Nie odpowiadasz mi —o matko! nie opuszczaj mnie.
Obowiązkiem moim jest prawdę mówić.
Tak jest — to jest obowiązkiem — i zaletą lekarzy, panie konsyliarzu.
Pański syn ma pomieszanie zmysłów, połączone z nadzwyczajną draźliwością nerwów, co niekiedy sprawia, że tak powiem, stan snu i jawu zarazem, stan podobny do tego, który oczywiście tu napotykamy.
Boże, patrz, on Twoje sądy mi tłómaczy.
Chciałbym pióra i kałamarza. — Cerasis laurei; dwa grana etc. etc.