W tamtym pokoju Pan znajdziesz proszę wszystkich by wyszli.
Dobranoc — dobranoc — do jutra.
Dobrej nocy mi życzą — mówcie o długiej nocy — o wiecznej może — ale nie o dobrej, nie o szczęśliwej.
Wesprzyj się na mnie, odprowadzę cię do łóżka.
Ojcze, co to się ma znaczyć?
Okryj się dobrze, i zaśnij spokojnie, bo doktór mówi, że wzrok odzyskasz.
Tak mi niedobrze — sen mi przerwały głosy czyjeś.
Niech moje błogosławieństwo spoczywa na tobie — nic ci więcej dać nie mogę, ni szczęścia, ni światła, ni sławy, a dobija godzina, w której będę musiał walczyć, działać z kilkoma ludźmi, przeciwko wielu ludziom. — Gdzie się ty podziejesz, sam jeden i wśród stu przepaści, ślepy, bezsilny, dziecię i poeto zarazem, biedny śpiewaku bez słuchaczy, żyjący duszą za obrębem ziemi, a ciałem przykuty do ziemi, o ty nieszczęśliwy, najnieszczęśliwszy z aniołów, o ty mój synu.
P. konsyliarz każe J. W. Pana prosić.