Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/318

Ta strona została przepisana.
Chór.

Dopełnia się praca wieków, praca nasza markotna, bolesna, zawzięta — potrzykroć pluńmy na zgubę im — potrzykroć przeklęstwo im.

Przechrzta.

Na wolności bez ładu, na rzezi bez końca, na zatargach i złościach, na ich głupstwie i dumie, osadzim potęgę Izraela — tylko tych panów kilku — tych kilku jeszcze zepchnąć w dół — trupy ich przysypać rozwalinami Krzyża.

Chór.

Krzyż znamię święte nasze — woda chrztu połączyła nas z ludźmi — uwierzyli pogardzający miłości pogardzonych.
Wolność ludzi prawo nasze — dobro ludu cel nasz — uwierzyli synowie chrześcian w synów Kaifasza — przed wiekami, wroga umęczyli ojcowie nasi — my go na nowo dziś męczym, i nie zmartwychwstanie więcej.

Przechrzta.

Chwil kilka jeszcze, jadu żmii kropel kilka jeszcze — a świat nasz, nasz, o bracia moi.

Chór.

Jehowa Pan Izraela, a nikt inny. Potrzykroć pluńmy na zgubę ludom — potrzykoć przeklęstwo im.

(Słychać stukanie.)
Przechrzta.

Do roboty waszej — a ty święta księgo, precz stąd, by wzrok przeklętego nie zbrudził kart twoich.

(Talmud chowa.)

Kto tam?

Głos z za drzwi.

Swój. — W imieniu wolności otwieraj.