Pięćdziesięciu hulało tu przed chwilą, i za każdem słowem mojem krzyczało — Vivat — czy choć jeden zrozumiał myśli moje? pojął koniec drogi, początku której hałasuje? — ach! fervide imitatorum pecus.
Czy znasz hrabiego Henryka?
Wielki obywatelu, z widzenia raczej niż z rozmowy — raz tylko pamiętam, przechodząc na Boże Ciało krzyknął mi — „ustąp się“ — i spojrzał na mnie wzrokiem pana — za co mu ślubowałem stryczek w duszy mojej.
Jutro jak najraniej wybierzesz się do niego i oświadczysz, że chcę się z nim widzieć osobiście, potajemnie, pojutrze w nocy.
Wiele mi dasz ludzi, bo nieostrożnie byłoby się puszczać samemu.
Puścisz się sam, moje imię strażą twoją — szubienica na której powiesiliście barona zawczoraj, plecami twemi.
Aj waj!
Powiesz, że przyjdę do niego o dwunastej w nocy, pojutrze.
A jak mnie każe zamknąć lub obije?