Przebaczasz mi, obywatelu?
Zaśnij spokojnie — gdybym ci nie przebaczył, jużbyś zasnął na wieki.
Jutro nie będzie?
Dobrej nocy i miłego marzenia.
Hej Leonardzie!
Obywatelu wodzu.
Pojutrze w nocy pójdziesz ze mną do hrabiego Henryka.
Słyszałem.
Dla czegóż mnie, wodzowi tysiąców, ten jeden człowiek na zawadzie stoi? — siły jego małe w porównaniu z mojemi — kilkaset chłopów ślepo wierzących jego słowu, przywiązanych miłością swojskich zwierząt... To nędza, to zero. — Czemuż tak pragnę go widzieć, omamić, czyż duch mój napotkał równego sobie i na chwilę się zatrzymał? Ostatnia to zapora dla mnie na tych równinach — trza ją obalić, a potem... Myśli moja, czyż nie zdołasz łudzić siebie jako drugich łudzisz — wstydź się, przecię ty znasz swój cel, ty jesteś myślą — panią ludu — w tobie się zeszła wola i potęga wszystkich — i co zbrodnią dla innych, to chwałą dla ciebie — ludziom podłym, nie-