Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/325

Ta strona została przepisana.

znanym, nadałaś imiona — ludziom bez czucia, wiarę nadałaś — świat na podobieństwo swoje — świat nowy utworzyłaś na około siebie — a sama błąkasz się i nie wiesz czem jesteś. — Nie, nie, nie, — ty jesteś wielką.

(Pada na krzesło i duma.)

Bór. — Porozwieszane płótna po drzewach. — W środku łąka, na której stoi szubienica. — Szałasy. — Namioty. — Ogniska. —Beczki. — Tłumy ludzi.
Mąż (przebrany, w czarnym płaszczu, z czapką czerwoną wolności na głowie, wchodzi, trzymając Przechrztę za ramię.)

Pamiętaj.

Przechrzta (po cichu.)

J. W. Panie, odprowadzę cię — nie wydam cię, na honor.

Mąż.

Mrugnij okiem, palec podnieś, a w łeb ci strzelę — możesz się domyślić, że nie dbam o życie twoje... kiedym własne na to odważył.

Przechrzta.

Aj waj — żelaznemi kleszczami dłoń mi ściskasz — cóż mam robić!

Mąż.

Mów ze mną jak ze znajomym, z przyjacielem nowo przybyłym — cóż to za taniec?

Przechrzta.

Taniec wolnych ludzi.

(Tańczą mężczyźni i kobiety w około szubienicy i śpiewają.)
Chór.

Chleba, zarobku, drzewa na opał w zimie, odpoczynku w lecie — Hurra — Hurra!
Bóg nad nami nie miał litości — Hurra — Hurra.
Królowie nad nami nie mieli litości — Hurra — Hurra.