Zdrowie Prezesa — on nas powiedzie drogą honoru.
Dziękuję, obywatele.
Z przedpokojów, więzień naszych, razem, zgodnie, jednym wypadliśmy rzutem. — Vivat. — Salonów znamy śmieszności i wszeteczności. — Vivat — Vivat.
Cóż to za głosy, twardsze i dziksze, wychodzące z tej gęstwiny na lewo.
To chór rzeźników, JW. Panie.
Obuch i nóż, to broń nasza — szlachtuz, to życie nasze. — Nam jedno czy bydło czy panów rznąć.
Dzieci siły i krwi, obojętnie patrzym na drugich słabszych i bielszych — kto nas powoła, ten nas ma — dla panów woły, dla ludu panów bić będziem.
Obuch i nóż broń nasza — szlachtuz życie nasze — szlachtuz — szlachtuz — szlachtuz.
Tych lubię — przynajmniej nie wspominają ani o honorze, ani o filozofii — dobry wieczór Pani.
JW. Panie, mów obywatelko — lub wolna kobieto.
Cóż znaczy ten tytuł, skąd się wyrwał — fe — fe — cuchniesz starzyzną.
Język mi się zaplątał.