Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/329

Ta strona została przepisana.
Blanchetti.

Tysiąc tysięcy królów! — można obejść jarem, podkopać się i...

Przechrzta (mrugając.)

Obywatelu generale.

Maż (po cichu.)

Czujesz ten kurek odwiedziony pod moim płaszczem?

Przechrzta (na stronie.)

Aj waj.

(głośno.)

Jakżeś więc to ułożył, obywatelu generale.

Blanchetti (zadumany.)

Chociażeście moi bracia w wolności, nie jesteście moimi braćmi w geniuszu — po zwycięstwie dowie się każdy o moich planach.

(odchodzi.)
Mąż (do Przechrzty.)

Radzę wam, go zabijcie, bo tak się poczyna każda arystokracya.

Rzemieślnik.

Przeklęstwo — Przeklęstwo.

Mąż.

Cóż robisz pod tym drzewem, biedny człowiecze — czemu patrzysz tak dziko i mgławo?

Rzemieślnik.

Przeklęstwo kupcom, dyrektorom fabryki — najlepsze lata w których inni ludzie kochają dziewczyny, biją się na otwartem polu, żeglują po otwartych morzach, ja prześlęczałem w ciasnej komorze, nad warsztatem jedwabiu.

Mąż.

Wychylże czarę którą trzymasz w dłoni.