Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/331

Ta strona została przepisana.
Głos pomiędzy drzewami.

Syn Chamów dobranoc zasyła staremu słonku.

Głos z prawej.

Zdrowie twoje, dawny wrogu nasz, coś nas pędził do pracy i znoju — jutro wschodząc zastaniesz twoich niewolników, przy mięsiwie i konwiach — a teraz, szklanko, idź do czarta!

Przechrzta.

Orszak chłopów tu ciągnie.

Mąż.

Nie wyrwiesz się — stój za tym pniem i milcz.

Chór chłopów.

Naprzód, naprzód, pod namioty, do braci naszych — naprzód, naprzód, pod cień jaworów, na sen, na miłą wieczorną gawędkę — tam dziewki nas czekają — tam woły pobite, dawne pługów zaprzęgi czekają nas.

Głos jeden.

Ciągnie go i wlokę, zżyma się i opiera — idź w rekruty — idź.

Głos pana.

Dzieci moje, litości, litości.

Głos drugi.

Wróć mi wszystkie dni pańszczyzny.

Głos trzeci.

Wskrześ mi syna, Panie, z pod batogów kozackich.

Głos czwarty.

Chamy piją zdrowie twoje, Panie — przepraszają cię, Panie.

Chór chłopów (przechodząc,)

Upiór ssał krew i poty nasze — mamy upiora — nie puścim upiora — przez biesa, przez biesa, ty