zginiesz wysoko, jako pan, jako wielki pan, wzniesion nad nami wszystkimi. — Panom tyranom śmierć — nam biednym, nam głodnym, nam strudzonym, jeść, spać i pić. — Jako snopy na polu tak ich trupy będą — jako plewy w młockarniach tak perzyny ich zamków — przez kosy nasze, siekiery i cepy, bracia, naprzód.
Nie mogłem twarzy dojrzeć wśród zastępów.
Może jaki przyjaciel lub krewny JWgo.
Nim pogardzam, a was nienawidzę — poezya to wszystko ozłoci kiedyś — dalej, żydzie — dalej.
Gałęzie podarły na łachmany moją czapkę wolności. A to co za piekło z rudawych płomieni wznoszące się wśród tych dwóch ścian lasu, tych dwóch nawałów ciemności?
Zabłądziliśmy szukając wąwozu świętego Ignacego, nazad w krzaki, bo tu Leonard odprawia obrzędy nowej wiary.
Przez Boga, naprzód — tegom żądał właśnie, nie lękaj się, nikt nas nie pozna.
Ostrożnie — powoli.