Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/34

Ta strona została przepisana.

na chwilę, iż zapomniał o hukach, co grzmią w około, o walce, której sam jest częścią — ale to trwa przez mgnienie oka, przez jedno bicie serca, potem znowu poruczonej pilnuje obrony — mołodcy ochoczo go słuchają, wielu już ich padło, ale reszta nie zważa na braci poległych: o pogrzebie pomyślą, kiedy walka minie.
Bitwa cały dzień trwała, a ku wieczorowi pomnożona Moskwa górę brać zaczęła; uśmiechał się jeszcze Sahajdaczny, nie już w radości, ale w goryczy męża, który dzielnie się potykał a nic nie zyskał, który długo jeszcze bronić może, ale wie, że w końcu ulegnie. Kołpaki, brody, spisy, buńczuki tańcują pod murami zamku, skaczą do nich, działa rażą ciągłym ogniem — mołodcom głodno, cały dzień nie jedli, nie pili; mołodcom słabo, cały dzień walczyli, a trupów bratnich więcej leży na basztach, niż braci żyjących przechadza się po nich.
Wtem wśród bitwy ukazał się młodzian o czarnym hełmie z pół księżycem na szczycie; podobnym do pół księżyca niebios zachodzącego w smutku nad cyplem skały, o tak lekkiej zbroi, że się gięła za każdem poruszeniem, iż nie ledwo znać na niej muszkuły ramion z pod spodu, o krzywej szabli, która tłucze o zbroję z dźwiękiem srebrnego dzwonu. Bieży po murach, a kiedy trupy gdzie spotka, na palcach po nich przechodzi, jakby się lękał obuwia krwią zmazać, 1 skacze z zręcznością wiewiórki po tokach, działach, hełmach rozsypanych tu i owdzie. Tyle wdzięku w jego podskokach, że do tańca podobne, bo raz w pędzie ślizga się po baszcie, to znów stąpa jak dziewczyna, a kiedy gdzie ciasne przejście, waży obie ręce i ciało w tę i w ową stronę nagina i zdaje się lubo przysłuchiwać się chrzęstowi własnej kolczugi. Doszedł do Zaruckiego, który stał wśród poddanych, i obcierał pałasz z moskiewskiej posoki, by mu wrócić błyskawicę.
— Ej! Igarze Sahajdaczny Zarucki, zawołał, pani moja i twa, Maryna Carowa, każe, byś się do