Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/340

Ta strona została przepisana.
Leonard.

Jutro staw się u namiotu obywatela wodza.

Chór kapłanów.

Pozdrawiamy cię gościu, imieniem ducha wolności — w ręku twojem część naszego zbawienia. — Kto walczy bez ustanku, morduje bez słabości, kto dniem i nocą wierzy zwycięstwu, ten zwycięży wreszcie.

(Przechodzą.)
Chór filozofów.

My ród ludzki dźwignęli z dzieciństwa. — My prawdę z łona ciemności wyrwali na jaśnię. — Ty za nią walcz, morduj i giń.

(Przechodzą.)
Syn filozofa.

Towarzyszu bracie, czaszką starego świętego pije zdrowie twoje — do widzenia.

(Rzuca czaszkę.)
Dziewczyna (tańcując.)

Zabij dla mnie księcia Jana.

Druga.

Dla mnie hrabiego Henryka.

Dzieci.

Prosimy cię ślicznie o głowę arystokraty.

Inni.

Szczęść się twojemu sztyletowi.

Chór artystów.

Na ruinach gotyckich, świątynię zbudujem tu nową — obrazów w niej, ni posągów nie ma — sklepienie w długie puginały, filary w ośm głów ludzkich, a szczyt każdego filara jako włosy, z których się krew sączy — ołtarz jeden biały — znak jeden na nim — czapka wolności — hurracha.