się pochodnia — pośród tych wyziewów bladych, tych zroszonych drzew, czy widzisz cienie przeszłości, czy słyszysz te żałobne głosy?
Mgła wszystko zalewa — coraz bardziej zlatujemy w dół.
Płaczmy za Chrystusem, za Chrystusem wygnanym, umęczonym — gdzie Bóg nasz, gdzie kościół Jego?
Prędzej, prędzej do miecza, do boju. — Ja Go wam oddam — na tysiącach krzyżów rozkrzyżuję nieprzyjaciół Jego.
Strzegliśmy ołtarzy i pomników świętych — odgłos dzwonów na skrzydłach nosiliśmy wiernym — w dźwiękach organów były głosy nasze — w połyskach szyb katedry, w cieniach jej filarów, w blaskach puharu świętego, w błogosławieństwie Ciała Pańskiego, było życie nasze. Teraz, gdzie się podziejemy?
Rozwidnia się coraz bardziej — ich postacie mdleją w promieniach zorzy.
Tędy droga twoja, tam jaru początek.
Hej! — Jezus i szabla moja.
Weź na pamiątkę rzecz i godło zarazem.
Wszak zaręczyłeś mi słowem, JW. Panie, bezpieczeństwa tego, który dziś o północy...