Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/344

Ta strona została przepisana.

I ja dziś czekam na podobne widzenie. — Za chwilę stanie przedemną człowiek bez imienia, bez przodków, bez Anioła Stróża, - co wydobył się z nicości i zacznie może nową epokę, jeśli go w tył nie odrzucę nazad, nie strącę do nicości.
Ojcowie moi, natchnijcie mnie tem co was panami świata uczyniło — wszystkie lwie serca wasze dajcie mi do piersi — powaga skroni waszych niechaj się zleje na czoło moje. - Wiara w Chrystusa i Kościół Jego, ślepa, nieubłagana, wrząca, natchnienie dzieł waszych na ziemi, nadzieja chwały nieśmiertelnej w niebie, niechaj zstąpi na mnie, a wrogów będę mordował i palił, ja syn stu pokoleń, ostatni dziedzic waszych myśli i dzielności, waszych cnót i błędów.

(Bije dwunasta.)

Teraz gotów jestem.

(Wstaje.)
Sługa zbrojny (wchodząc.)

JW. Panie, człowiek, który miał się stawić, przybył i czeka.

Mąż.

Niech wejdzie.

(Sługa wychodzi.)
Pankracy (wchodząc.)

Witam hrabiego Henryka, — to słowo hrabia dziwnie brzmi w gardle mojem.

Siada, zrzuca płaszcz i czapkę wolności, i wlepia oczy w kolumnę, na której herb wisi.)
Mąż.

Dzięki ci, żeś zaufał domowi mojemu — starym zwyczajem piję zdrowie twoje.

(Bierze puhar, pije i podaje Pankracemu.)

Gościu, w ręce twoje.