Ta strona została przepisana.
Inne głosy.
Za żony nasze.
Mąż.
A ja was za podłość waszą.
Okopy świętej Trójcy. — Trupy na około. — Działa potrzaskane. — Broń leżąca na ziemi. —Tu i owdzie biegną żołnierze. — Mąż oparty o szaniec, Jakób przy nim.
Mąż (szablę chowając do pochwy.)
Nie ma rozkoszy jak grać w niebezpieczeństwo i wygrywać zawżdy, a kiedy nadejdzie przegrać — to raz jeden tylko.
Jakób.
Ostatniemi naszemi nabojami skropieni odstąpili, ale tam w dole się gromadzą i niedługo wrócą do szturmu — darmo, nikt losu przeznaczonego nie uszedł, od kiedy świat światem.
Mąż.
Nie ma już więcej kartaczy?
Jakób.
Ani kul, ani lotek, ani śrutu — wszystko się przebiera nareszcie.
Mąż.
A więc syna mi przyprowadź, bym go raz jeszcze uściskał.
(Jakób odchodzi.)
Dym bitwy zamglił oczy moje — zda mi się, jakby dolina wzdymała się i opadała nazad — skały w sto kątów łamią się i krzyżują — dziwnym szykiem także ciągną myśli moje.
(Siada na murze.)
Człowiekiem być nie warto — Aniołem nie warto. — Pierwszy z Archaniołów po kilku wiekach,