Ciało jego powiernika — ciało martwe — ale tu duch czyjś panuje — a ta czapka — ten sam herb na niej — dalej patrz, kamień wystający nad przepaścią — na tem miejscu serce jego pękło.
Bledniesz, mistrzu.
Czy widzisz tam — wysoko — wysoko?
Nad ostrym szczytem widzę chmurę pochyłą, na której dogasają promienie słońca.
Znak straszny pali się na niej.
Chyba cię myli wzrok.
Milion ludu słuchało mnie przed chwilą — gdzie jest lud mój ?
Słyszysz ich okrzyki — wołają ciebie — czekają na ciebie.
Plotły kobiety i dzieci, że się tak zjawić ma, lecz dopiero w ostatni dzień.
Kto?
Jak słup śnieżnej jasności stoi po nad przepaściami — oburącz wspart na krzyżu, jak na szabli mściciel. — Ze splecionych piorunów korona cierniowa.
Co się z tobą dzieje? co tobie jest?