Ta strona została przepisana.
Pankracy.
Od błyskawicy tego wzroku, chyba mrze kto żyw.
Leonard.
Coraz to bardziej rumieniec zbiega ci z twarzy — chodźmy stąd — chodźmy — czy słyszysz mnie?
Pankracy.
Połóż mi dłonie na oczach — zadław mi pięściami źrenice — oddziel mnie od tego spojrzenia co mnie rozkłada w proch.
Leonard.
Czy dobrze tak?
Pankracy.
Nędzne ręce twe — jak u ducha, bez kości i mięsa, przejrzyste jak woda — przejrzyste jak szkło — przejrzyste jak powietrze. — Widzę wciąż!
Leonard.
Oprzej się na mnie.
Pankracy.
Daj mi choć odrobinę ciemności.
Leonard.
O mistrzu mój!
Pankracy.
Ciemności — ciemności.
Leonard.
Hej! obywatele — hej! bracia demokraty na pomoc. Hej! ratunku — pomocy — ratunku.
Pankracy.
Galilee vicisti.
(Stacza się w objęcia Leonarda i kona.)
KONIEC.