a jeśli go żałujesz, jeśli kiedy miałaś nędzną nadzieję, że ci pozwolę buntownika widzieć lub rękę mu twoją oddać, ach! wraz z nim i ty bądź przeklęta!
Podniosła się dziewica — ona dotąd cierpiała w milczeniu jak smętna ofiara niesiona na mściwych bogów ołtarze. — Teraz odparła zimno i stanowczo: „kochałam go, ojcze.“ — Starzec nie dotrzymał tym cichym, śmiertelnym wyrazom. — Zakręciło mu się w głowie i zniszczony jak wszystkie nadzieje, którym ufał, padł u stóp grobowca. — Przez chwilę duch jego wraz z duchami przodków spoczął w nicości — a kiedy się przebudził, ujrzał nad sobą twarz bladą córki i uczuł jej uściski wołające go nazad do życia, i usłyszał zarazem tuż nad sobą brzmiące ślubnej pieśni zwrotki — próg kaplicy przechodziły szukające niewiasty i szły śpiewając i zwolna śpiewając otaczały oblubienicę śnieżnem kołem — za każdem słowem zbliżają się bardziej — ona chowa się pod ramiona jego!
Wreszcie objęły ją, porwały i wloką sypiąc kwiaty na podłogę, paląc kadzidła i nowym hymnem głosząc wschód jej nowego życia. — Starzec stąpa za chórem, z daleka, leniwo — i gdzie rozwijały się drogi, gdzie ją swatki unieść miały do ślubnej komnaty; stanął, i nad zemdloną znak błogosławieństwa ostatni raz kreśli — potem został sam jeden i ku salom godowym zmierzać zaczyna — stopniami odzyskuje przytomność, wolą duszy prawdę jakby sen zwodliwy rozgania, a rozkazując jej niebyć, uwierzył może, iż nie było jej nigdy. — Kiedy wchodził między biesiadujących, znów władał sobą i spokojna powaga leżała mu na twarzy.
Pan młody przemawiał do przyjaciół: „Wy, z którymi dni tyle przebyłem w obozach i na łowach, słuchajcie drodzy! wam jeszcze i tę noc poświęcę —