Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/398

Ta strona została przepisana.

rozumiesz mnie? czy ty wątpisz jeszcze o mnie? Wszak ci przysięgłam, że lud twój będzie ludem moim, a Bóg twój, Bogiem moim! — dotrzymam! Lecz wprzód trzeba mi było pożegnać się z ojcem — nie przerywaj — kiedy nie ufasz, słuchaj do końca — dobądź miecza tylko — gdyby nadeszli, rzucę się w twoje objęcia! — Ach! ojciec przyszedł i prosił i błagał! — ty wiesz jak twardym głosem rozkazować umie — lecz na mnie on rozkazów nie wywołał z piersi sędziwej — piorun przeklęstwa łzami przesłonił i wzdychał i skarżył na jedyne dziecię, że go strąca do grobu. — Książę, zięć przyszły, obiecywał przybrać imię nasze, prowadził służebnych pod zamek i wołał na ojca: oto będą twoi! — Ojciec ukląkł przedemną i dłoń moją położył na siwych włosach — krew rozrywała mu skronie — widny był na jego czole konający sen życia całego, mara wielkości i panowania wyciągająca ręce do mnie! Wtedy zdjęła mnie nieskończona siła! wyrzekłam słowo przystania, oddałam rękę nieznanemu, obojętnemu, ach! niecierpianemu, bo u mnie niecierpiany każdy, kto twoich oczu nie ma, twym głosem nie mówi, szabli twej nie nosi i twoją myślą nie oddycha! — Miasto córki, pan tego zamku dostał syna. — Tysiąc obcych rycerzy wsparło starą rodu naszego budowę. — Teraz odejść mogę — teraz ci powtarzam: lud twój ludem moim i Bóg twój Bogiem moim. — Lecz ten lud, Bóg ten, lecz ta wiara moja, wiesz li jak się dzisiaj zowie?“ — Młodzieniec zaokrąglając ramiona koło jej kibici i patrząc w stronę krużganku: „Jak, mów jak?“ zawołał. — Ona wtedy odparła głosem wyrzutów: „Nie wątp, że śmiercią. — Dopókim na ziemi, dopótym żona innego człowieka — odzyskać mnie możesz tylko w świecie duchów — lecz ścieżka doń niedługa, patrz takiej samej dłuży, co żelazo twoje!“


To słowo: żona, spadło z jej ust jak kamień na serce wodza, i przebudziło go w śnie ostatnim, marzo-