Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/53

Ta strona została przepisana.

Znalazł się na takowe słowa głos w piersiach młodzieńca; na kolanach czołgając się ku niej, zawołał: — Miłościwa pani, hospodarko moja, nie tłocz mnie tak niewdzięcznie ku ziemi; wspomnij na moje usługi. Dla ciebie strzałą przeleciałem od Kaługi aż pod wieże Moskwy. Dla ciebie ja książę, uginałem karku przed Rożyńskim i Sapiehą: oni tobie nie chcieli pomódz. Ja cię z więzienia wyprowadzam teraz.
— Nużysz mi umysł waszmość takowemi mowy; uzyskasz nagrodę, tylko otwórz prędzej.
Błyskawica nie ma skrzydeł dość żartkich na wyścignienie połysku, który zatlał oczy giermka i zagasł w jednejże chwili. To słowo nagroda całą duszę mu wzburzyło, ale po twarzy Maryny poznał, iż nie o tej, której żądał, napomina, więc wschodnim obyczajem, gwoli większemu uszanowaniu, ramiona założył na piersiach i schylił niżej głowę.
— Lata mi w pamięci, miłościwa Sułtanko, iż raz widziałem cię u biesiady, wśród bojarów, przy początku jesieni, wtedy, kiedy słońce wasze jest prawnukiem naszego, kiedy owady zasypiają naprzód udaną, potem prawdziwą śmiercią. Tego dnia z złotego stropu spadł na śnieg obrusu motyl przed puharem twoim, o Sułtanko moja. Raczyłaś go podjąć, on miał zwinięte skrzydła i skrzepłe ciało pozbawione blasku. Tyś, miłując się nad nim, do ust go przytuliła, oddechem obwiała, głosem nęciła, by ożył — powstań, powstań o motylu mój. Jemu się zdało, że piękne dni lata już z powrotem, że gdzieś dostał się do róży i do słowika; więc się obudził i trzepocąc skrzydełkami podlatywał na około, a tyś rzucała za nim dyamentami spojrzeń. Zważ sama, owadowi miłosierna, nad człowiekiem mieć nie chcesz litości: nie proszę o więcej jak o względy świadczone onej drobnej muszce.
— Waszmości w pamięci motyl, a z pamięci wypadło, żeśmy otoczeni wrogami, i że Igar Zarucki