księżyc w pełni się przeglądając srebrnym ogonem udaje kometę, a że gęstwiny nie ma w tem miejscu, swobodnie rozsyła promienie, które pośród koła z wyziewów wszerz i wzdłuż oświecają wody; na nich stoją łódki, każda na wyspie własnego cienia, niewzruszona, z śpiącemi wiosłami, z łańcuchem od kotwicy spuszczonym w dół.
Było coś fantastycznego w tym widoku przypominającym morze we śnie widziane, w flocie milczącej, bez żywego ducha, tententach grzmiących coraz bardziej, w larwach biegnących od lasu na rozhuźdanych rumakach.
Jeźdźcy i konie czarne, czasem tylko broń zamignie, jak śniady płomień, co wśród nocy krząta się po mogile; podnieś oczy w górę, a księżyc jasny, okazały, wyda ci się mało co mniej od słońca — spuść je w dół, a równina i topiele i drzewa mięszają się z sobą, nie rozpoznasz, gdzie się wody kończą, a piasku początek, gdzie krzaki przepadają, a czyste zaczyna się pole; jak gdyby gwiazda nocy była marą, na którą spojrzeć pięknie dopóki w niebiesiech, ale z której mało pociechy na ziemi.
Zarucki gwizdnął jak strzelec na sokoła w chmurach, wnet z każdej łódki podniosły się dwie postacie, w milczeniu porwały za wiosła, a że biją niemi o wodę, to nie przerwało milczenia, bo tak cicho fale odpychają, że ni ciosu wiosła, ni jęku fali odpływającej nie słychać. Snują się statki ku brzegowi, srebrnemi kręgami się obtaczając, ruszając wiosłami, jak orzeł skrzydłami, kiedy zawiśnie w powietrzu, a miesiąc, który patrzy na nich z pod toni, ciągle odsądzą się od nich, jak nurek od łódki strzelca na stawie.
Pierwsza czajka wodza dotknęła się lądu, wszystkie inne długim rzędem w poprzek zatoki stanęły, na każdej powstają maszty z rozczochranemi linami; w mgnieniu oka lekkie żagle zadrgnęły, bujając w powietrzu na wyścigi z wyziewami nadbrzeżów, a bojarzy
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/60
Ta strona została przepisana.