a kiedy zgon przed nim stanie, powita go ze zgrozą na twarzy, ze zmarszczonemi brwiami, jako przystało na męża, który nie wie co trwoga i co ukłon komu, ale wie, że go się lękają i że po bojaźniach ludzkich wedrzeć się można do tronu. Pełny myśli swoich, obojętnie poczuje, że śmierć już w nim i dumając o zamiarach, dzierżąc hardo głowę, bawiąc się rękojeścią miecza, dla nauki, jak berło trzymać przystoi, dech wyzionie w postawie króla zasiadającego na tronie. Ta ogromna burza, co z Lechii ciągnęła na Moskwę za gwiazdą swoją, nadobną Mniszchówną, teraz już na osobne rozsypuje się chmury, a każda chmura szamoce się w kącie widnokręgu. Gdzieś między niemi gwiazda ich zniknęła.
Od dawna nie słychać już o Carowej, inne imiona pną się na stolicę Carów.
To Zygmunt wskazuje na syna, a myśli o sobie. To Władysław słyszy zewsząd przysięgi narodu i drży niecierpliwy dostać się do berła. To w Kostromskim Monasterze, przy szlochach Matki, synowi Filaretowemu czołem próg zmiatają bo jary, prosząc, by objął jarzmo nad ich karkami, by ocalił wiarę błahoczesną i państwo Ruryków.
Zamięszanie, jakby w dzień sądu ostatniego, powstaje wśród tylu wojsk i pokoleń. Nie ustają pożary i mordy, ale nie wiedzieć już, kto daje do nich hasło po nocach. Każdy szlachcic, każdy mołodziec, wodzem się mianuje. W ostatnich chwilach chce się każdy nacieszyć, choćby jedną godziną władzy, nie już jako prosty żołdak, w dzikiej prostocie pląsać we krwi i zataczać się w perzynie, ale jako pan siedząc na dżanecie, patrząc z ubocza jako gród się pali, użyć spokojnie rozkoszy pożóg.
Języki, oręże, obyczaje, powikławszy się, zgiełkują z sobą. Ciura obozowy wschodnie śpiewa powieści; na hełmie hussarza półksiężyc złoty połyska; mową polską Tatar się odzywa; Moskal nie wie,
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/67
Ta strona została przepisana.