drugi, który chciał stąpać jego śladami? — proch z nich obu dzisiaj, a z Igorem może to samo będzie, bo jemu ta sama przyświeca gwiazda, co wiodła tamtych, gwiazda nieszczęścia i dumy!
Na ten ostatni wyrzut sumienia zbladła wojewodzianka Sandomierska i wyciągnęła ręce ku Zaruckiemu jakby przerażona, chciała tulić się do niego; jakby udręczona chciała głowę schylić na jego piersi i wstyd swój przed Bogiem zakryć; on jej odpowie westchnieniem; dziwnem było to westchnienie wydobywające się z jego szerokich piersi. Ale bo też w owem twardem łonie, na którem każdy pierścień kolczugi znak swój wygniótł od dawna, bije serce, którego krew i bitwy same zaspokoić nie zdołają. Trzeba mu chwil odpoczynku i chwil rozkoszy. Któżby wierzył? w oczach wodza mołodców łza nabrzmiewa i pada na rękę ulubionej; on niby się jej wyrzec chce i marsem spoziera w około, aż tu druga równie cicha i niespodziana zaszkli źrenicę, znów spłynie po licu, zatrzymując się na zmarszczkach trudami wyrytych, zsączając się w bliznę od tureckiego bułatu i miga na twarzy, jak kropla rosy na zgliszczach pożaru.
Smętność wkrótce jednak inne myśli przerwą i wodza znowu pyta się Maryna, kiedy zamierza wracać w głąb Moskwy, by osadzić ją na tronie Carów.
A rankiem biją przed nimi czołem Hany pustyni i perskie bogacze. Zarucki rozsądza sprawy, tego na śmierć, tamtego na życie w łańcuchach skazuje. Rozdaje towarzyszom ziemie i domy, siodła i rumaki. Sam zaś obok lubej płynie po Wołdze, na statku obitym złotemi kobiercy i miasta, wały nawiedza; to w mieście przechadza się pod baldachimem jako na wschodniego króla przystało.
Czasami także na zamku palą się tysiączne światła i brzmi muzyka; nie owa pełna słodyczy, dolatująca uszu jak dźwięki w śnie wymarzone, ale huczna, wszystkie przejścia, altany, galerye, portyki,
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/85
Ta strona została przepisana.