Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/86

Ta strona została przepisana.

zapełniająca; a jeszcze jej nie dosyć, bo i po dziedzińcach się rozlega, mury przeskakuje, i dopiero kona z jednej strony na kopułach minaretów, z drugiej na falach Wołgi.
Wtedy niewolnice zdobytych haremów tańcują przed tronem pana i pani, każda podług obyczaju swego, każda w stroju swej ojczyzny, skąd złotem przepłacone wdzięki przyniosła nad brzegi Kaspii na łup wyznawcom proroka. Świeże jak róże Edenu, z okiem rozżarzonem wiecznie, kołują, splatają się w wieńce, to rozrywają swoje szeregi. Lica niektórych dotąd świeżość niewinności krasi, inne już poznały co rozkosz i nadal rozkoszy tylko żądają; ona je przepsuje, przepali, na zgniliznę i popiół rozsypie; ale długo jeszcze będą pięknemi, a dziś żaden kwiat zachodniego świata nie zrówna im w postaci, lekkości, urodzie. Po tych błękitnych kobiercach, wśród owych makat lazurowych snują się nieprzerwanie^ ich muślinowe szaty trzepocą się w około ich kibici jak skrzydła u ramion aniołów. To chmury letnie przesuwające się wśród błękitu, tkane w słońca połyski! Raz osobne płyną, niby błądzą w niepewności aż się zjednoczą i mgła różnofarbna z nich powstaje wśród sali. To burza promieni, uśmiechów, puklów, szarf, welonów, skupiona, razem pędzi na skrzydłach wiatru, lunie deszczem róż i myrtów, zagrzmi dźwiękiem strón i głosami fletów, wreszcie opadnie u stóp Maryny i rozpryśnie się w tęczę jasności od jednej ściany do drugiej. A niekiedy z kosztownego puharu popija Sahajdaczny wino zaprawione wonią i słodyczami; bo mu trosk brzemię cięży na sercu i nie dosyć tańców, lamp, muzyki, by ta pierś hartowna pamięć stracić mogła na chwilę. Trza napoju, by mózg przewiercić do dna, a wtedy lepiej mu patrzeć i słuchać. Wie on bowiem, że blizkie niebezpieczeństwo i jego uniknąć nie raczy, choć nie ma nadziei, by je odwrócić mógł lub pokonać, jak tyle razy zdarzało się naprzeciw niemu;