Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/94

Ta strona została przepisana.

bojar Szein Nikomko Horbroków, klnę się przez błahoczesną wiarę naszą, iż sam soroków sobolich trzysta dam tobie w zapłacie. — Uśmiech niewymownej pogardy skurczył usta młodzieńca.
— Przysięgam przez proroka.
— A zatem dziś zaraz wyruszyć możesz.
— I wyruszę. — Po tych słowach poszedł ku drzwiom szopy.
Odwołał go Szein.
— Pamiętaj, młody jesteś, byś nie zabył obietnicy swojej. Ta wszetecznica, która się Carową nazywać śmiała, skarbów z Astrachanu, jak gmin gwarzy, uniosła mnożno, Sorokow trzysta.
— Śmiech mnie bierze z twojej przenikliwości — przerwał Nuradyn: dowiedz się, iż twe źrenice by zgasły na zawsze, gdyby tylko połowę tych kosztowności, któremi ja gardziłem jak piaskiem, oglądać im przyszło.
— Ha! zawołał Horbroków, o twoim rodzie Tatarzy twoi dziwacznie bają; słyszałem, słyszałem. — I zamilkł choć chciałby dalej mówić, i nie oburzał się, choć gniewem nabrzmiały mu lica.
Nuradyn znów ku drzwiom postąpił: spieszy się jak człowiek, który pragnie wyjść na świeże powietrze z sali godowej, gdzie napój mózg mu zawrócił i rozpalił serce.
— Jeszcze jedno przykazanie: człeku pogański, weź na drogę — i odwołał go do siebie wódz skinieniem ręki; młodzian tupnął nogą o ziemię.
— Po morzu naszej cierpliwości żeglujesz bezpiecznie, jak gdyby to nie morze było, lecz tylko jezioro! — zawołał, klaszcząc rękoma, obyczajem znudzonego dziecka.
— Owa Maryna Laszka czarownicą jest niepospolitą. — Bogomodlca Archiepiskop Legrygiej ogłosił mi zdanie swoje o tej nierządnicy: krasa jej najchrobsze serce zmiekczy, a ty młody i niewierny.