Tem tylko przeciąć dyamenty na skroniach Cezara i wyziębić uśmiech szyderczy na ustach jego powiernika.
Dobrze mówisz — zgadłeś! — Śmieję się sercem całem, bo słyszę Rzymian mówiących o jarzmie ze wstrętem, z oburzeniem o hańbie!
Wy, których ojców na trzodę bydła zamienił Tyberius, wy, których ojcami gardził Neron, sam pogardzony od kurzawy, na której stąpał, śmiecie wyrzekać na poniżenie! Wy, potomki tych, którzy całą ziemię spodlili! — nie łudźcie się daremnie. — Ród wasz czy dawniej czy później był zawsze świątynią podłości. — Inaczejby pod strumieniami co z niej wypłynęły, nie była wyschła i Azya i Grecya i świat jako wielki, jako nieszczęśliwy, aż po Hyrkańskie Syrty i pustynie Jazygów[1]! — Tak, tak, śmieję się Rzymianie, ale ten śmiech nie wiecie co wróży.
Jeśli broni nie złożycie natychmiast — jeśli nie padniecie do nóg Heliogabala — jeśli dziesiątego z pomiędzy siebie nie poświęcicie zemście jego, biada wam wszystkim! Takie moje zlecenia.
Precz stąd — wracaj do Syryjczyka. — Niech włosy namaści do biesiady Plutona.
Z tobą już skończyłem. — Dla tamtego mam jeszcze słów kilka.
Zbądź go milczeniem pogardy!
Nie mogę!
- ↑ Hyrkania była nad brzegiem Kaspijskiego morza, blizko Partyi. Pustynie Jazygów między Dnieprem a Donem.