Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/120

Ta strona została przepisana.
Irydion.

Otrząśnij te ziarna zwodnicze któremi przelatujący Morfeusz osypał ci zmysły. Teraz więcej niż kiedykolwiek bądź przytomnym i silnym — bo pretoryanie zerwali z twoją purpurą na zawsze i Aleksander zaprzysiągł nie spocząć, dopóki twoim diadematem skroni nie opasze!

Heliogabal.

O ja nieszczęśliwy! Możeś ty im nie powiedział wszystkiego, nie obiecał przebaczenia i nagród?

Irydion.

Nie złota, ale krwi twojej żądają!

Heliogabal (obejmując ołtarz ramionami.)

O Trójco rozkoszy! o chaldejski Panie!

Elsinoe.

Dopóki u nóg Mitry kwilisz, dopótyś w kole niebezpieczeństwa i śmierci. — Módl się do Odyna a zlecą święte kruki i przemogą nad orłem.

Heliogabal.

Głos twój, Elsinoe! głos twój niechaj słyszę w ostatniej godzinie — ramiona twoje daj piersiom moim za przepaskę śmiertelną. — Ja cię kochałem za życia, choć ty mnie niecierpiałaś.

Elsinoe.

Nie konaj przed zgonem — wstawaj, każ przywołać Eutychiana i straż twoją — Bratu mojemu daj władzę, a on ci da zwycięstwo.

Heliogabal (podnosząc się.)

Ach! gdyby można jeszcze...

Irydion.

Nie! — nie trza grać w kości życia i śmierci na ołtarzu Fortuny! — Dziś w nocy jeszcze miasto zacznie