Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/122

Ta strona została przepisana.
Posłaniec (wbiegając.)

Panie mój, w tej chwili przebrany wyszedłem z senatu; a kiedym wychodził już wnosił Kanulcius, żebyś zginął śmiercią Nerona, a brat twój państwo odzierżał.

Heliogabal.

Ach! ach! ci sami twarze pasowali wczoraj do śladów moich na piasku.

Irydion.

Jeszcze raz, nie lękaj się, — Ty, żołnierzu, przebiegnij dolne piętra i zwołaj co możesz pretoryanów — niech czekają na mnie w Atrium Domicyana — potem skocz do mojego pałacu — tam znajdziesz gotowych Gladiatorów pod wodzą Scypiona — niechaj w tej samej chwili ruszą ku bazylice, w której senat rozpoczął obrady — a przechodząc niech wołają imię moje!

(Posłaniec wychodzi.)

Synu Samidy, rozpędzę tych mówców i lud rozepchnę jak dwie nędzne fale. — Lecz by Aleksandra zwyciężyć, trza mi czegoś więcej jeszcze.

Heliogabal.

Mów.

Irydion.

Czasu nie masz ogłosić mnie panem dni kilku przed wojskiem i ludem — pożycz mi pierścienia twego — a kto nań spojrzy uzna mnie namiestnikiem Cezara i pójdzie za mną jeśli wierny tobie.

Heliogabal.

Czy nie wiesz, że geniusz państwa na tym kamieniu wyryty? że świętokradzcą Imperator, który go cudzym dłoniom powierza.

Eutychian.

Oddaj — proszę cię, oddaj Irydionowi. — Ja zostanę przy tobie, a on będzie Cezarem!