Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/129

Ta strona została przepisana.
Alboin.

Już wrócili zatrzymawszy jeden wodociąg za miastem, a w mieście fontannę Galby i zdroje Manliusa.

Masynissa.

W nocy stanowisko twoje będzie u sadzawki Nerona — pamiętaj czynić powinność, na którą przysiągłeś.

Alboin.

Nie ma co przypominać — wioskę hordy mojej cesarz Karakalla spalił nad brzegami Renu — mnie kazał służyć i dosłużyłem się wreszcie dzisiejszej nagrody! Odepchnę, żeby ślepego starca z wiadrem, żeby drobne chłopię z rączką wyciągniętą po kroplę wody.

Masynissa.

Dobrze mówisz. — Błogosławieństwo starca nie zaszkodzi tobie.

Verres (do Masynissy.)

Proszę cię, spojrzyj — serce mnie boli z oczekiwania.

Masynissa.

Pusto już wszędzie. — Jeden Scypion tylko leci na koniu.

Wszyscy.

Skąd?

Masynissa.

Od Kuryi Hostylli — teraz jednym skokiem przepadł wśród pałaców.

Pilades.

Może panu naszemu trza ruszyć na pomoc?

Masynissa.

Nic nie słyszycie?

Wszyscy.

Nic — nic.