Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/132

Ta strona została przepisana.

kając, świadczyli się Jowiszem, a ja zwycięstwem pod Zamą[1], Verresie!

Verres.

Ach! mnie tam nie było.

Masynissa.

Uspokój się — za to dziś w nocy zasiądziesz do lepszej biesiady.

Chór.

Oto pan nasz idzie — głos jego słyszymy.

(Wchodzą Gladiatory — za nimi Irydion.)
Pilades.

O synu Amfilocha, tyś nam wrócił cały.

Irydion.

Wstań, dobry mój Piladzie — dzięki tobie.
Ha! stos już wzniesiony, tylko, nie ma całuna z amiantu dla popiołów Romy[2]. — Witajcie mi wszyscy. — Starcze, rozdałeś rozkazy?

Masynissa.

Stało się według życzenia syna mego.

Irydion (siadając przy Masynissie.)

Odpocznijmy chwilę, zdejm mi szyszak Piladzie. — Luciuszu.

Scypio.

Słucham, wodzu.

Irydion.

Zważaj pilnie na każde słowo, iżbyś je zapamiętał i strzegł jak zemsty swojej. — W ogrodach pałacowych stali pretoryanie w nieładzie i przerażeniu, jedni pijani, drudzy bez oręża, inni bez znaków centuryi swojej. — Dałem im się wykrzyczeć — a kiedy ucichły gwary wzniosłem rękę moją — na widok pierścienia niebezpieczeństwo gorejące pojęli. — Trybuni otocza mnie i pytają się — krotko przemówiłem —

  1. Pod Zamą, Scypion afrykański zbił na głowę Hannibala.
  2. Żeby rozeznać po spaleniu na stosie popioły ciała od popiołów stosu, starożytni zwykli trupy obwijać w koszule utkane z włókien kamienia zwanego Asbest. Takie włókna prząść się dają i zowią się amiantem.