I pod nami dziedzińce zaczynają się wypróżniać — coraz mniej głosów — jedno zdrowie jeszcze wnoszą.
Imię moje rozbiło się o sklepienia.
Teraz z portyków jedni po drugich schodzą i zgarbieni milczący zapadają w ciemnościach.
Wszyscy dotrzymali słowa, wszyscy z domu Amfilocha idą na zgubę Romy. — Nazaarenów tylko jeszcze nie widać. — Ale Symeon przysiągł że o trzeciej godzinie sam ich przyprowadzi do mnie.
Nie długo ci czekać. — Hesperus stanął już nad Kapitolem i włosy Bereniki[1] z nad gór Sabińskich się wznoszą.
O nocy! nie skąp mi chmur i wiatrów — przez wieki potem świecić będziesz jasno i cicho nad rozwalinami, czas mi się ociąga — czas mi dolega, starcze!
I mnie także. — Lecz ja czekam dłużej niż ty na upadek wroga i czekam w milczeniu.
Ach! głos twój zdał mi się głosem ojca. — Czyż w tej chwili posąg Amfilocha nie dostanie krwi i żył i bijącego serca? W ciemnościach na tem białem krześle ty mi go przypominasz.
I toga Jego tak samo była zarzucona w dniu śmierci! — Daj ręce obie — wyrzecz nad głową moją słowo opieki tak jakby on uczynił przed hasłem do boju.
- ↑ Konstellacya z siedmiu gwiazd złożona, tak nazwana od siostry i żony zarazem Ptolomeusza Evergeta, króla egipskiego, która przyrzekła włosy swoje uciąć i zawiesić w świątyni Marsa, za powrotem męża z wyprawy do Azyi. Dotrzymała obietnicy, ale włosy tej samej nocy zniknęły. Conon z Samos, nadworny astronom, przysiągł wtedy, że wyobserwował, jako Zefir za rozkazem Yenery wniósł je do niebios — i nazwał siedm gwiazd świecących obok ogona Lwa, włosami Bereniki.