Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/137

Ta strona została przepisana.
Irydion.

Zatknij nad stosem! Koman jak Prometeusz w łańcuchach o chmurę jedną od biesiady bogów. — Czego ty milczysz! — ozwij się, Masynisso — niech żyje Hellada.

Masynissa.

Milczę, bo godzina naznaczona minęła w tej chwili i każde pióro jej skrzydeł śmiechem przedłużonym szumiało w przelocie. — Teraz nic już nie słychać.

Irydion.

Wbrew losom i ludziom niech się stanie wola ojca mego.

(Porywa za pochodnię.)

Cześć ziemi Greckiej, cześć! a ty potrójna Hekato[1], przyjm tę ofiarę.
Ha! kto idzie? odpowiedz: czarne widmo. Jeżeli jesteś moim złym gieniuszem[2], przyjdź później. Teraz nie wstrzymasz mnie.

Posłannik.

Pokój tobie w imieniu Jezusa Nazareńskiego.

Irydion.

Tak — tak — cóż dalej? gdzie pustelnik? gdzie bracia?

Posłannik.

Symeon wzywa ciebie w rozpaczy. — Na progach Eloimu Biskup zatrzymał wszystkich zbrojnych, spieszących ku miastu!

Irydion.

Dzięki ci, sługo świętych. — Patrz! zimny jestem — nie zabiję ciebie.

(Depce pochodnię).

Ty jedna tylko umieraj!

(Do Masynissy).

Jeśli kto z moich wróci niechaj siądzie i czeka.

  1. Dla tego potrójna, że nazywała się Księżycem w niebiesiech, Dianą na ziemi, Prozerpiną lub Hekatą w piekle. Epitet jej zawsze jest: Dea feralis — zgubna bogini.
  2. Było wiarą ustaloną pomiędzy starożytnymi, iż każdy z nich ma dobrego i złego geniusza. Brutusowi ukazał się jego zły geniusz przed bitwą pod Filippami.