staniemże ciała? Dotąd marne duchy z nas. — Gdzie dom, gdzie kościół, gdzie potęga nasza?
Sofisto koryncki, kogoż ty usiłujesz omamić?
„Królestwo moje nie z tego świata.“ Czy słyszycie?
Czemu opuściłem moje piaski wrzące? — Tam niestworzonego kochałem — tu niecierpię stworzonych!
Synu!
Głos słyszany po nocach mnie pędzi. — Czyż to marne przeczucia? Wiktor.
Tyś niedawno jeszcze był wybranym dziecięciem Kościoła — a dzisiaj Pana twego chcesz ukrzyżować na nowo.
Niżej czoła! słyszę odgłos z niebostąpienia!
On to z nieśmiertelną młodością na licach.
Mówiłam im, że ty przyjdziesz, o Panie, Panie!
Precz stąd, kacerzu!
O tej godzinie czara miłosierdzia wysycha w ręku anioła twego.
Krwią Rzymian ją odświeżę.
Kto przysiągł i nie dotrzymał? Symeon z Koryntu. — Kto się zgarbił do ziemi i oręż z dłoni wy-