Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/145

Ta strona została przepisana.
Kornelia.

Czuję woń rosy i kwiatów.

(Umiera.)
Chór chrześcian.

Ojcze wdaj się za nami do niewidomego. — Co rozwiążesz na ziemi i tam rozwiązanem będzie. — Ten który nas uwiódł sam blednie teraz!

Irydion.

Hańba wam! Czyż słowa niewiasty będą jedyną wiarą waszą? czy na jej rozkaz porwiecie żelazo! czy dla tego że ją zabili niegodziwi, porzucicie sprawę moją? głuche milczenie — wstyd usta wam zawarł ciężki, ciężki jak kamień sarkofagu!

Symeon.

Szatę rozdarłem — pchnij mnie. — Sen i życie niech się kończą razem!

Irydion.

Nie odzywaj się do mnie, niewolniku starców! — Ty coś ją wydał starcom! Ty przeklęty!

Wiktor.

Wyklinam cię z pośród synów ludu mojego — kto się dotknie dłoni twojej, skażon będzie. — Kto stanie by słów twoich słuchać, odrzucon będzie. — Idź. — Imię twoje było Hyjeronim!

(Wchodzi posłannik.)
Chór kapłanów.

Pan z tobą — co nam przynosisz, Julianie?

Posłannik (klękając przed biskupem).

Augusta Mammea poleca się modłom waszym, bo w tej chwili syn jej wkroczył do miasta i bój rozpoczął na forum!

Irydion.

Czas mnie ubiegł. — Ludzie mnie zdradzili.

(Wyrywa krzyż z pod zbroi i rzuca).