mierny zasobami, niedojrzały wiekiem, by zniszczyć Boga, którego pioruny grzmią nad urną Hannibala i nad mogiłami Cymbrów!
Stąd widzę miejsce, na którem głowa twoja padnie pod cięciem liktora!
Wprzódy jeszcze pocisk Cymbra utknie w sercu twojem, topór Cheruska rozetnie pancerz Arystommacha, wprzódy jeszcze Luciuszowi Tubero niezłomnej obietnicy dotrzymam!
Wprzódy jeszcze za każdą krzywdę naszą czaszkę krwi wychylim — a potem, potem, przyjdą nasi dziedzice i z podziemnych dolin zagrzewać ich będziem!
Bezprzytomni jesteście, ostatni z rodu waszego. — Tylko szał i kara wasza jeden kamień węgielny przyrzuci tym wzgórzom.
I na nim będzie napis pogrzebowy Romy!
Słaby śmiertelniku I ty nie przemienisz tego co mądrze i święcie opatrzyły nieśmiertelne wyroki! i komuż berło oddać miały jeśli nie miastu wytrwałości i czynów? Może przedajnej Afryce, może rozwiązłej Seleucyi, lub igrającej, śpiewającej Helladzie? nie — tam potęga się urodziła gdzie lutnia nie brzmiała nigdy, gdzie na czole zamiast wianka mirtu sprzęgały się twardej miedzi blachy, a w duszach mężów nie było rytmu ni swawoli — jedno było wola jako otchłań wrzącej siły i nad nią rozsądku powaga, niezachwianego opieka rozumu!
Słyszeli męczennicy narodów o rozsądku waszym. — Geniusz Romy z tem słowem na czole stanął