Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/163

Ta strona została przepisana.

w Rzymie, i starzec konający w Rzymie, i mąż dojrzały, jedno miano będą nosili. — Niewolnik!

Chór.

Niewolnik!

Irydion.

O Fatum przedwieczne! z nad głowy bogów wtedy ty podniesiesz stopy i zejdziesz ku dolnym przestworom i niżej jeszcze ku siedmiu wzgórzom i będziesz jędzą ich skonu — by one, co wszystko zniszczyły, umierały w obliczu ciebie, któryś wszystko stworzył.

Chór.

Ród ich przepadnie, język ich niech zatracon będzie.

Irydion.

Ale niech sława o nich żyje w późne wieki — niech powieść o ucisku będzie ich nagrobkiem! — niech go ludzie potomni czytają i przeklinają po wszystkie dni swoje aż do końca świata!

Chór.

Świata!

Irydion.

Przeszedł czas modlitwy, zgasł płomień ołtarza i skonał bóg Romy! Konsulu, możesz podnieść oczy.

Ulpianus.

Złamałeś ustawy ludzi i znieważyłeś obrzędy święte — obyczajem przodków wyjmuję cię z pod opieki prawa, zabraniam ci udziału ognia i wody! Za głowę twoję obiecuję wolność niewolnikowi, wolnemu posąg przy Rostrach[1] i miejsce obok konsulów w cyrku.

Bezbożni, czekam na was u progów Mammertyńskiego więzienia. — Skazani, czekam na was u stóp Tarpejskiej skały.

  1. Rostra, mównica.