Hańba! Cezar czeka na forum, byś mu Greka przyprowadził w łańcuchach, a ty przed nim uciekasz.
Kto mówi, że Arystommachus się przeląkł, ten kłamie, choćby był ojcem ludzi i bogów[1]. Sam dwóch centuryonów tą włócznią przebiłem, kiedy od pałającej twarzy Greka odwracali oczy.
Skądże ta przemoc jego niespodziana? — Czyż posiał kły smoka[2] i świeże z nich męże wyrosły?
Goni ostatkiem, ale wściekle goni. Szliśmy jeszcze pochyłością Viminalu, kiedy on pierwszy zaczął i od przysionków pałacu spłynął jak law a paląc ciskanemi pochodniami, rozognionemi strzały, kipiącą naftą. — Trzy razy zwarłem się z nim — z pod miecza mego i z nad tarczy jego sypnęły się iskry jak z kuźni Cyklopa — trzy razy rozparły nas tłumy.
Idźmy! zdarte z szyi Greka łupy ślubuję zawiesić w twoim kościele, o Marspiter[3]!
Ściągnij pancerz — dwie łuski pękły ci w tej chwili nad sercem.
Dii avertite omen!
Ptaki nocne karmione krwią Areny, splatajcie się w wieniec nademną!