Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/173

Ta strona została przepisana.
Jeden z żołnierzy.

Co ty nam złorzeczysz, ty, któryś nas zdradził?

Drugi.

Obiecałeś zwycięstwo — dotrzymaj.

Irydion.

Pilades! pchnij tego, który cię trzyma i idź dalej.

Żołnierz.

Głowa twoja skazana.

Drugi.

Bracia, zanieśmy ją Cezarowi.

Irydion.

Odrzuciłem tarczę — mierzcie — ale zanadto drżą wam ręce byście trafili. — Ach! biedny mój Pilades.

Pilades.

Los twój gorzej mnie boli, synu Amfilocha.

(Pada trafiony i umiera.)
Chór.

Czy widzisz te orły złote, tę purpurę cesarską? czy słyszysz trąby legionów?

Irydion (zeskakując z podstawy obelisku.)

Każdy z tych mieczów gardło jedno przetnie — ty nędzny, przejrzyj się w klindze Sigurda — ale ani kroku bliżej. — Zdrajco, me garnij się pod żelazo Tuberona — precz mi z drogi. Ułóżcie ręce do prośby kolana w bruk wgniećcie — módlcie się do Rzymian.

(Przechodzi wśród nich i wstępuje na stos Elsinoi.)
Chór.

Synu nieszczęścia, niech krew poległych płynie przed tobą — niech przeklęstw a żyjących grzmią za tobą na ciemnych brzegach Styksu.