Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/180

Ta strona została przepisana.
Irydion.

Co?

Masynissa.

Jeśli cię wyrwę z pośród pędzących fal czasu i złożę na miękkim brzegu, uśpię cię na łonie nicości i zapomnienia, aż do chwili, w której te wieże rozrzucę i wbiję do ziemi. — Jeśli wtedy obudzę cię takim jakim dzisiaj jesteś?

Irydion.

W Rzymie, po latach wielu?

Masynissa.

Tak, by dopełniła się jedyna żądza twoja, byś deptał ruiny i popioły!

Irydion.

Ale nie kiedy płomienie wrzeć będą — nie kiedy bracia matki mojej zatrąbią w rogi swoje na siedmiu wzgórzach!

Masynissa.

Kiedyż więc?

Irydion.

Kiedy na forum będą prochy tylko!
Kiedy na cyrku będą kości tylko!
Kiedy na Kapitolu będzie hańba tylko!

Masynissa.

Ale wtedy, synu...

Irydion.

Będę twoim — przysięgnij.

Masynissa.

Przyrzekam zachować twe ciało. Przyrzekam duch twój uśpić i wskrzesić. Przez to, co on przezwał złem, przez jedyne dobro moje przyrzekam. Teraz daj rękę!