Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/189

Ta strona została przepisana.

cała arena świetniała połyskami bijącemi od skrzydeł, brzmiała muzyką niewidzialnego chóru, zaczął się spór ostatni, wyroczny w około twojej poświęconej głowy.



A ty powyżej kusiciela, poniżej anioła, stoisz na stopniach krzyża — trwogi nie ma na czole twojem, ni modlitwy na ustach — jesteś jako byłeś zawżdy, samotny na świecie.



On, wparłszy stopy w kipiący piasek, głowę schyliwszy na spalone piersi, dopomina się o praw a swoje. „W rogu nieśmiertelny! on moim, on żył w zemście, on nienawidził Romy.“ Lecz Anioł rozwiązując tęczę skrzydeł, potrząsając złocistemi puklami. „O Panie! on jest moim, bo on kochał Grecyę.“



I od walki potęg zamgliło się powietrze — uczułeś powtórne konanie. — Życie twoje stało się całe oczekiwaniem i rozdarciem — ogień piekieł palił ci stopy, blaski niebieskie raziły ci oczy — tłumy rwały cię na dół i drugie tłumy ciągnęły cię w górę — wtedy nadzieja boska wszczęła się w sercu twojem i zemdlała i znów się obudziła jak iskra i znów zagasła i stało się czarno — pusto — głucho jak w nicości — boleśno — gorzko — nieznośnie jak w rozpaczy — i słabo — nikczemnie jak w hańbie.



O godzino przeznaczona każdemu z żyjących, oddal się od myśli mojej.
Ojcze niebieski! Ty raz tylko jeden w wieczności, raz Syna własnego opuściłeś, by odtąd już nieopuszczać żadnego z dzieci Twoich nie żadne dzieło Twoje nie pójdzie w rozsypkę na wieki.



Powstań, o synu Grecyi — patrz! wróg dłoniami zakrył lica i gmach starożytnych ludzi wstrząsł się od