Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/252

Ta strona została przepisana.

który sobie z Palermo sprowadził. Lubił całe noce czuwać i grać — to mu nawet szkodziło! A na kilka dni przed śmiercią zawołał gospodarza do siebie i biorąc pałasz kosztownie oprawny, rzekł do niego: „nie mam już z czego płacić tobie — wkrótce już za nic nie będę potrzebował płacić. Sprzedaj ten pałasz i weź com ci winien”, a gdy to mówił miał łzę dużą w oku.
— I cóżeś wasan uczynił? — zapytałem gospodarza.
— Sprzedałem — odpowiedział.
Mało com Włochowi w oczy nie plunął, osobliwie, kiedy mi zaczął opisywać pałasz. — Zdaje się, stara to broń była po Ligenzach, na rękojeści turkus na klindze krzyż i imię familijne.
Jeszcze mi się tęskniej i smutniej zrobiło.
Ale czem był P. Ligenza, ale gdzie ostatni raz widział się z swoimi, czy miał krewnych jakich, czy odbierał od nich listy, czy przepędzał życie w kraju, czy za granicą, czy teraz tylko z Malty, czy z innych stron odleglejszych tu przybył, tego na żaden sposób dociec nie mogłem, bo i sam gospodarz nic a nic o tem nie wiedział.
Zatem nie wiele żonie do nagrobku pomogłem, gdym wrócił na cmentarz, ale już był w głowie napisany. Ułożyłem się z P. Balduccinim (tak zwał się gospodarz) by mi wynalazł rzeźbiarza. — Sztukę marmuru białego kupiłem, a po tygodniu gdym wrócił z Palermu by przekonać się, czy mnie też czasem nie oszukali Włochy, zastałem na cmentarzu kamień mój z napisem żony mojej, zaraz przy krzyżu, który zostawić byłem kazał — bo co sługa na grobie pana postawi, to święte. — Po tem Bóg sądzi, że to dobry pan być musiał! A napis nasz taki:

TU. ZASNĄŁ. DO. CZASU.
Ś. P. HENRYK. LIGENZA.
NARODEM. POLAK.
ZNAKOMITEGO. NIEGDYŚ. W RZECZYPOSPOLITEJ.
RODU.