Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/264

Ta strona została przepisana.

aż cały kościół zanurzył się w mrok szary — aż przestrzeń cała przemieniła się w grzmot nieustanny, podobny do huku trąb archanielskich. I postać owa wysoka, daleka, nad wielkim ołtarzem, jasną, blizką, żywą, zstępującą się wydała. — Ona jak słońce — oni wszyscy czarni i cały kościół czarny i drżący jak drzewo w wietrze jesiennym. — A postać zstąpiła i stanęła nad samemi niewiasty i spojrzała ku mężom siedzącym — a wzrok jej, była to jasność biała jak dyamentu!
Niewiasty się podniosły i zasłaniając oczy rękoma, westchnęły: — O Panie, oddaj nam dzieci nasze. — I męże padłszy na ziemię, zawołali: — O Panie, oddaj nam ojczyznę naszą.
A postać zstąpiła jeszcze niżej i oni wszyscy powstawszy szli za nią, a ona wiodła ich ku roztwartym grobom, nietykając ziemi stopami ale płynąc i unosząc się.
I pierwsza w grób wstąpiła jak słońce co zachodzi, w grób ten czarny, mówiąc: — Odpocznijcie — kamień nad wami jak nademną zasunięty będzie. — Alboż ja nie przy was? Czemu się wahacie? — I oni wszyscy zeszli i zniknęli, wszyscy, aż do ostatniego, idąc za postacią Chrystusa. — I widziałem jak się podniósł ten głaz ogromny, z napisem naród i zapadł nad nimi. — I ostatni grzmot uderzył — i zgasła ostatnia gromnica.
A wśród ciemności usłyszałem jakoby chór duchów śpiewający ostatnie pożegnanie im:
— Złóżcie dłonie na zimnej pościeli — złóżcie czoła na trumny wezgłowiach — niech ostygną rany wasze — niech odpoczną serca. — Zapomnijcie! aż przyjdzie na was i na ziemię waszą powtórnej wiosny godzina!
— Ten sen będzie siłą wam; bo Pan czuwa nad waszemi trumny i czeka aż chwile przeznaczone miną, a teraz pokój wam — teraz zaśnijcie głęboko.
I stało się wielkie milczenie — a głos, który mnie strzegł, powtórzył z cicha te same słowa co pier-