Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/276

Ta strona została przepisana.

Na to westchnienie ludzie głowy podniosą. Od Smutku ojca wszystkich pobledli wszyscy — wtedy zdało mi się, że od wielkiego ołtarza zawrócił jeden z kardynałów, ten sam, który wpuścić nas kazał, i wzniosłym chodem poszedł ku starcowi starców i podał mu rękę, oczyma jak błyskawicą wskazując mu grób Piotra. — Starzec znów postąpił kroków kilka i wzdrygnął się — kardynał długich włosów pierścienie wstrząsł ruchem głowy na bok i znak dał tym, co zostali z tyłu — oni pospieszą, tron złoty niosąc.
Wtedy ojciec, który jest na ziemi, uchwycił bladą ręką za poręcze tronu i siadł na nim — a wzniesiono go zaraz w górę i trąby znowu grzmią w kościele — kardynał idzie przy tronie. — Lud zrywa się z ziemi — dzwon uderzać zaczyna — dwanaście razy zdało mi się, że zadrżały sklepienia — koło wielkiego ołtarza chmura kadzideł się wznosi, w niej papież na wschody wstępuje — a kardynał rzekł: — Chrystus się narodził.
Zaraz z tłumu pielgrzymów wzbił się jęk żałosny: — wszak nie sprawdzą się słowa anioła, że po raz ostatni?
A lud rzymski krzyknął wściekle: — kto śmie bluźnić w kościele Piotra?
Jeden z szlachty polskiej wystąpił, wołając: — oni nie bluźnią, a my się nie lękamy was — oni prawdę mówią — ja sam i bracia moi widzieliśmy smutnego anioła.
A kardynał znów jak książę potęgi ręką skinął i rzekł: — pokój ludziom dobrej woli, niech się modlą, bo msza się zaczęła — a czas krótki — a modlitw dziś potrzeba na ziemi i Niebie.
I my wszyscy zaczęli się modlić w wielkiem oczekiwaniu.
A ojciec nasz święty siedział przed nami na tronie.
Z kaplic znów wzniosły się głosy gdyby chóry anielskie, pełne niebieskiej rozkoszy. Część nocy upłynęła — przyszli bieli kapłani, podali ręce ojcu naszemu — on z tronu zstąpił i poszedł ku ołtarzowi i wziął