Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/292

Ta strona została przepisana.

do progów kościoła każdego. — Za murami przybytku, wszechprzytomnego Boga już nie ma — umarli tylko śpią na cmentarzu — a dalej na bitych drogach świata stoją żywi — wojskowi, ministrowie, kupcy; pod nim; zaś ucisk i niewola albo bunt i zwierzęcy szał!
Wszystkie państwa na przekor narodowościom się tworzą; wszystkie państwa są rozćwiertowaniem jednej lub kilku narodowości na korzyść martwego ideału gabinetowego. — Idea Chrystusowa, idea wszechmiłości zapomniana i gwałcona co krok; nigdzie jednak tak antychrystycznie jak rozbiorem Polski!
Trzy państwa wzrosłe nie według praw Bożych, oparte li tylko na interesie samolubnym, na dyplomacyi, słowem na tem co zowie się polityką, rozdzierają narodowość żywą, czyli jednego z członków widomych ludzkości! — Tym czynem polityka przesięga za własne granice.
Dziecko, kto mówi, że to polityczna zbrodnia — zbrodnia to daleko głębsza, bo religijna, bo przekraczająca za sfery świeckie i dotykające okręgów Bożych. Państwo utworu ludzkiego, państwo z gry chuci ludzkich powstałe rozszarpać, byłoby to polityczną zbrodnią, ale narodowość świętą rozebrać i chcieć zabić kiedy bez niej obejść się nie może urzeczywistnienie idei ludzkości na ziemi, jest targnięciem się przeciwko prawdzie Bożej — prawdzie wiecznej: jest świętokradztwem! Tak samo jak z drugiej strony — nieuznanie tego gwałtu, opieranie się tej bezbożności: jest religią!
W chwili rozbiorów stało się to jako factum, ale duch polski dopiero teraz wsumienił się w siebie, nalał świadomości o sobie, uczuł się narzędziem wybranem w historyi do posunienia jej postępu dalej. — Inaczej być nie mogło — prawo Boże albowiem skaleczone i obrażone na tym świecie, musi mieć wnętrzną silę wyleczenia się z rany zadanej i wrócenia do właściwej postaci! W narodowości, której krzywdą naj-